WywiadyŻycie z kotem

Jak wygląda życie kociego influencera?

Od kilku lat coraz bardziej popularne stają się konta na Instagramie, Facebooku, czy innych portalach społecznościowych, poświęcone kotom. Niejeden koci opiekun, który zaczyna swoją przygodę z blogowaniem i chciałby, żeby jego kot został tak zwanym kocim influencerem, gdyż wiąże się to między innymi z… testowaniem kocich produktów. Brzmi super, prawda? Jednak czy życie kociej gwiazdy i jego opiekunów jest takie proste, na jakie wygląda? Opowie dziś o tym Anna Księżopolska, która prowadzi znany profil na Instagramie i Facebooku – BritLove, poświęcony jej ukochanym kotom brytyjskim.

fot. BritLove
Czym właściwie zajmuje się koci influencer?

BritLove: Koci influencer ma za zadanie wprowadzić osoby kochające koty w koci świat wartości, ich potrzeb, jednocześnie przedstawiając różnego rodzaju karmy, akcesoria, zabawki, środki pielęgnacyjne, które pomogą stać się im wzorowymi opiekunami swoich milusińskich. Bycie influencerem to też duża odpowiedzialność, bo stajemy się po części głosem dla innych. Dlatego osobiście staram się ciągle rozwijać i edukować z zakresu kociej wiedzy, tak by potem służyć wsparciem i doświadczeniem.

Jak wygląda życie kociego influencera?

BritLove: Życie i obcowanie na co dzień z kotem, to niesamowita przygoda. Aby być jednak dobrym kocim influencerem, trzeba przede wszystkim dobrze znać, rozumieć mowę ciała zwierzaka, ale przede wszystkim znać i uszanować jego granice. Nie zawsze jest kolorowo. Czasami kot zwyczajnie nie ma ochoty pozować, czasami pogoda nie taka, a to się wiąże z brakiem naturalnego oświetlenia. Innym razem to człowiek jest w kiepskiej formie. Samo życie. W takich sytuacjach najlepiej wziąć na luz i nie robić nic na siłę. Większość osób z tej branży jest bardzo empatyczna, także nie ma problemu z dogadaniem się.

fot. BritLove
Czy koci influencerzy dostają wszystko za darmo, czy to wymaga to jednak trochę więcej pracy?

BritLove: W życiu nie ma nic za darmo. Jednak tego rodzaju praca jest w większej mierze przyjemnością. Cały sekret tkwi w odpowiedniej pracy z kotem, czyli bez wywierania presji, czy siły. Opiekun musi wykazać się dużą dozą cierpliwości i spokoju. Zwierzęta bardzo szybko odczytują nasz nastrój i emocje, co później przekłada się na współpracę. Aby w wartościowy sposób przedstawić testowany produkt, trzeba w to włożyć trochę serca i umiejętności. Odpowiednio zgrany filmik, nastrojowy podkład, harmonijne zdjęcie, czy subtelne wyeksponowanie testowanej rzeczy to klucz do owego sukcesu.

Jak wyglądają współprace z firmami od kuchni?

BritLove: Każda współpraca polega na wzajemnym przedstawieniu swoich oczekiwań i możliwości. Zawsze jednak obie strony sugerują się ogólnym dobrem kota. Bardzo często są spisywane umowy, by obie strony wiedziały, czego pragną w zamian.

Jak testować produkty, żeby było bezpiecznie dla kotów i ile czasu to trwa?

BritLove: Odpowiednie testowanie produktów przez koty jest ważnym czynnikiem. Liczy się czas, ilość testowanych rzeczy, a także ich rodzaj. Należy pamiętać, że każdy kot jest inny i to co lubi jeden, niekoniecznie oznacza, że polubi drugi. Ja zawsze przywiązuje np. ogromną rolę, aby stopniowo wprowadzać nową karmę. Najczęściej testuje ją minimum 7 dni, by móc ocenić, jak wpływa ona na układ pokarmowy, samopoczucie kota oraz tego co po niej zostaje w kuwecie. Z racji tego, że mam 5 kotów, to mogę szczerze stwierdzić, czy coś jest dobre, czy też nie.

fot. BritLove

W przypadku zabawek, szelek, legowisk itp. produktów czas testowania jest różny w zależności od czasu ich używania oraz przeznaczenia. Zwracam zawsze uwagę na jakość, detale oraz zainteresowanie kotów. To w końcu one stanowią najostrzejsze jury. Nigdy nie zmuszam ich do sesji. Bazuje na metodzie pozytywnych wzmocnień. Moje koty każdą podejmowaną z nimi współpracę kojarzą z czymś przyjemnym. Osiągam to przez regularne nagradzanie. W dni kiedy nie mają ochoty pozować do zdjęć, po prostu odpuszczam i daje im swobodę wyboru.

Staram się testować takie produkty, które faktycznie będę mogła polecić innym. Moja ocena jest zawsze szczera, ponieważ zależy mi na obserwujących mnie osobach, a tym bardziej na ich kotach. Nie podejmuje się współprac, gdzie mam choćby małe wątpliwości co do ich jakości.

Czy można powiedzieć, że bycie kocim influencerem to jednak dość trudna, aczkolwiek satysfakcjonująca praca?

BritLove: Ja myślę, że to zależy od samej osoby prowadzącej kocie konto, a dokładniej od swobody komunikacji, nawiązywania relacji, umiejętności trafienia do odbiorcy. Co by nie było, na pewno przynosi ten rodzaj pracy wiele satysfakcji. Największym sukcesem wbrew pozorom nie są podjęte współprace, ale przede wszystkim poznani ludzie w tym kocim świecie. Nie potrafię wyrazić słowami, jak wiele zyskałam cudownych relacji, jak wiele się nauczyłam i dzięki temu sama rozwinęłam się na wielu płaszczyznach w moim życiu.

fot. BritLove
Czy każdy kot się nadaje do bycia gwiazdą Internetu?

BritLove: To zależy, co chcemy osiągnąć. Nie każdy kot jest, że tak powiem„plastyczny”. Dla przykładu nasz najstarszy kot Frodo nie znosi pozować i kompletnie nie współpracuje ze mną przy sesjach. Dlatego też rzadko bierze w nich udział. Jedynie wykorzystuje go w sesjach swobodnych, czyli takich znienacka, kiedy robię mu zdjęcia podczas jego naturalnego trybu dnia. Co innego Homer. To kot, którego obojętnie jak bym nie ułożyła tak leży, siedzi, czy stoi. Kocha aparat, a aparat kocha jego. Kiedy robię zdjęcie innym kotom, on zawsze wpycha mi się w kadr. Chłopak zdecydowanie ma parcie na szkło.

Dzięki pięciu kotom w domu mam swobodę wyboru jednego z nich do danej sesji. Staram się to robić w taki sposób, by żaden się nie zniechęcił, a wręcz sprawiało mu to frajdę. Póki widzę, że moje koty są szczęśliwe, ja jestem szczęśliwa razem z nimi. Dlatego też dobrze przyjrzeć się swojemu futrzakowi, zastanowić się, jak cała ta otoczka internetowego świata może na niego wpłynąć i czy jest on w stanie to udźwignąć. Zdrowie kota zawsze powinno być na pierwszym miejscu!



Paulina Janik - Kwasiżur
Cześć! Nazywam się Paulina i jestem niepoprawną kociarą. Blog o kotach prowadzę przy pomocy mojego męża i naszych dwóch cudownych kotów – Gosi i Piotrusia. Zawodowo zajmuję się fotografowaniem, więc połączenie dwóch pasji: fotografowania i kotów, przyszło mi naturalnie. Na blogu dzielę się kociokadrami i doświadczeniami, a we wszystkim towarzyszą mi nasze adopciaki. Gosia – charakterna kotka o nietuzinkowym umaszczeniu, lubiąca aportować kulki z papieru i wskakiwać domownikom (a czasem i gościom) na plecy…;) I Piotruś – wygadany kocurek z hipnotyzującym spojrzeniem żółtych oczu, którego główne hobby to… jedzenie.

Podobne artykuły