Możemy sprawić, że nasz kot będzie w pełni szczęśliwy: recenzja książki “Kocie Mojo”.
Jackson’a Galaxy zna chyba każdy kociarz, który posiada Internet lub telewizję kablową. Na antenie Animal Planet cały czas emitowane są odcinki programu „Kot z piekła rodem”, gdzie Jackson uczy i pokazuje, jak stworzyć szczęśliwe życie z kotem. Nie ukrywam, że programy Jacksona są dla mnie nieco powierzchowne i stereotypowe, ale z drugiej strony to rozumiem – telewizja rządzi się swoimi zasadami i w krótkim odcinku trzeba streścić wszystko. Z ogromną ciekawością sięgnęłam więc po książkę pt. „Kocie mojo”, która niedawno ukazała się na polskim rynku wydawniczym. I to był strzał w dziesiątkę.
Książka jest świetnie napisana (brawa dla tłumacza za trafne przełożenie charakterystycznych sformułowań Jacksona) i wciągnęła mnie na kilka dni bez reszty dla otaczającego mnie świata (no może z wyjątkiem moich kotów).
Każda część, rozdział, każde zdanie są niezwykle cennymi spostrzeżeniami na temat świata kotów. Kto nie rozumie tego świata i pierwotnych instynktów kota, moim zdaniem (i Jacksona) nie powinien posiadać kota. Ciężko jest mi w ogóle mówić w kontekście „posiadania”, bo przecież kot nie jest rzeczą, którą można przestawić, wyrzucić lub zmienić.
Kot jest częścią nas – naszego życia, rodziny, domu. Jest członkiem naszej rodziny. W rodzinie każdy jej członek jest różny, a jednak staramy się żyć dobrze i w symbiozie.
W przypadku kota nie jest to tak oczywiste. Bierzemy lub kupujemy zwierzę i oczekujemy, że dopasuje się do nas. I to jest błąd! Przede wszystkim trzeba zrozumieć kocią naturę, dać jej przestrzeń w naszym domu. Dbać o rytuały (karmienie, zabawa!), zadbać, by kot się nie nudził. Obserwować jego reakcje i ulepszać świat, w którym żyje. Czasami ten świat jest mały… Nie wszyscy posiadamy (i tu „posiadamy” jest właściwym słowem) duże mieszkania. Często jest to dwudziestometrowa kawalerka lub niewielkie „M-2”. Jackson radzi, aby nawet małe mieszkanie rozplanować tak, aby kot miał własną przestrzeń, czyli „miejsce mocy” lub „kocią autostradę”. Na pewno trzeba kupić kilka fajnych „siedzisk”, postawić „drzewko” w formie drapaka i stworzyć „kocią telewizję”. Bo dla kota najważniejsza jest pewność posiadanego terytorium (wracamy do pierwotnego instynktu).
Warto, abyśmy bacznie przyjrzeli się naszemu kotu i odpowiedzieli na pytanie: jaki on jest? Jackson opracował trzy archetypy kociej natury: Czy Twój kot jest typem Mojito? Czy może Napoleonem vel. Zawłaszczaczem? Albo Strachajłem vel. Ofiarą…? O tych trzech pierwotnych osobowościach możesz przeczytać w książce. Jeśli chcesz poznać, jakim typem jest Twój kot – musisz zabawić się w detektywa. To może brzmieć nieco zawile, ale wszystko jest napisane w książce.
Podoba mi się również odniesienie do balonu… Zapewne się zdziwisz, ale chodzi o to, że koty, podobnie jak ludzie, gromadzą w sobie energię, która powinna zostać rozładowana.
Ładowanie energii Jackson porównał do pompowanego powietrza w balonie. Jak jest go za dużo – balon pęka i zostają strzępy… Zobacz na przykład, co może się stać z kotem, który nie ma swojego „miejsca mocy”. Brakuje mu bodźców z zewnątrz, bo jest zamknięty w małym mieszkaniu. A dodatkowo Ty nie masz dla niego czasu, bo jesteś zajęty swoimi sprawami.
Kot zaczyna się nudzić i narasta w nim frustracja. „Balonik” stopniowo się napełnia… Po czym pęka w niezbyt przyjemny sposób, objawiając się np. sikaniem do łóżka, znaczeniem terenu itp. Jeśli tak się dzieje – natychmiast wszystko zmień! Zacznij kotu poświęcać więcej czasu, BAW SIĘ z nim (to bardzo ważne!), stwórz mu koci świat z „miejscem mocy”.
To, o czym piszę, to tylko wierzchołek góry lodowej. Jackson Galaxy opisuje różne konfliktowe sytuacje z bardzo szczegółowym wyjaśnieniem, co trzeba robić, aby zmienić na lepsze nasze relacje z kotem. Kot powinien być pełnoprawnym członkiem naszej rodziny, mającym prawo do zachowania swojej indywidualności. Kiedy to zrozumiemy i nawiążemy z nim prawdziwą relację, opartą na zrozumieniu jego potrzeb, będziemy szczęśliwymi kociarzami. Jak pisze Jackson: „Ty nie masz posiadać kota, Ty masz go kochać”.
Zapewne chcielibyście wiedzieć, tu i teraz, co oznacza termin „mojo”. Nie powiem Wam. To kocia tajemnica, którą sami możecie rozwiązać, kiedy sięgniecie po książkę. A „Kocie Mojo” każdy kociarz powinien przeczytać. To lektura obowiązkowa dla naszych Czytelników.
Tekst: Sylwia Dąbrowska