Recenzje

Kot Bury czyli żwirek z polskiego młyna

Dzisiaj przed Wami prawdziwa nowość w świecie żwirków. Zbożowy, biodegradowalny i produkowany w Polsce!

Już na wstępie bardzo spodobała mi się jego szata graficzna, która jest prosta, o wyraźnych konturach, czyli dokładnie taka jak lubię!

fot. Britlove

Żwirek KOT BURY powstaje powstaje podczas procesów przemiału zbóż. Zbożowy pellet jest produktem naturalnego pochodzenia. Inaczej mówiąc powstaje jako produkt uboczny przemiału zbóż, więc jego produkcja nie wpływa negatywnie na środowisko! To się również chwali ! Kolejny plus to fakt, iż nie zawiera w sobie żadnych syntetycznych substancji zapachowych, czy zbrylających.Dodatkowo zdaniem producenta jest on w pełni biodegradowalny, co oznacza że można go utylizować w toalecie, dać do bio odpadów, albo użyć jako nawóz w ogrodzie! Uważa on również, że „pellet z otrąb jest znacznie bardziej ekonomiczny, niż inne warianty żwirków. Jego właściwości absorpcyjne sprawiają, że kuweta dłużej pozostaje świeża, a delikatny drzewny aromat neutralizuje niepożądane zapachy”.

Aktualnie jego opakowanie ma 2,5 litra. Wspaniale by było, gdyby w ofercie były również większe pojemności. Koszt jednego worka to ok. 19 zł.

Każde opakowanie KOTA BUREGO wspiera stowarzyszenie opieki nad zwierzętami. Brawo ! Jesteśmy pod dużym wrażeniem!

Nasze wrażenia

Już na wstępie spodobało mi się opakowanie oraz to, że produkt ten produkowany jest w Polsce. Kolejną rzeczą było to, że żwirek ten jest ekologiczny i jednocześnie bezpieczny dla kociej arystokracji. Nasze koty z chęcią go zaakceptowały. Nie zdążyłam nawet po nasypaniu go, przełożyć kuwety na swoje miejsce, bo mały Enzo od razu zapragnął z niej skorzystać.

fot. Britlove

Zapach żwirku był bardzo ładny i delikatny. Nawet po skorzystaniu z toalety przez koty, nie było czuć tego, co w niej zostawiły. Pod kątem pylenia również zdał egzamin. To duży plus dla kocich nosków i oczu, które są bardzo delikatne i wrażliwe zarazem. Dla wielu opiekunów kotów dobrą wiadomością jest też fakt, że jest on jak już wcześniej wspomniałam biodegradowalny, co oznacza że można go spłukiwać w toalecie. My tego nie robimy, więc nie mogę ocenić, czy faktycznie tak jest.

Co do zbrylania, to tutaj częściowo jesteśmy zadowoleni. Żwirek ściąga mocniej, jakby od środka zrobionej bryłki, ale przy samym podnoszeniu delikatnie się rozpada. Myślę, że jest to do delikatnej poprawy.Jak już wspomniałam, fajnie gdyby można było kupić większe worki tego żwirku, gdyż przy dużej ilości kotów i co za tym idzie, dużych kuwetach sporo się tego zużywa.

Ciekawostka

Uwaga – wykorzystałam ten żwirek również, jako podkład u mojego króliczka w klatce. Zazwyczaj nie jestem zwolennikiem pelletu i nie stosuje go dla delikatnych króliczych stópek, ale ten jest zupełnie inny. Przede wszystkim jest dużo, dużo drobniejszy. Swym wyglądem przypomina granulki. I choć na filmie, czy zdjęciach tak tego nie widać, to zapewniam Was, że gdybyśmy go zestawili na równi ze zwykłym pelletem, to od razu byście dostrzegli różnice. Na warstwę żwirku, tradycyjnie położyłam sianko, gdyż nasz Buniuś uwielbia tak się właśnie wylegiwać. W żaden sposób mu ten rodzaj podłoża nie przeszkadzał. Za to w domu zdecydowanie mniej dawało się wyczuć jego zapach. Bardzo dobrze spisał się też tutaj pod kątem wydajności. Zdecydowanie lepiej, niż trociny, które zazwyczaj używamy. Myślę, że żwirek ten ma potencjał i z paroma ulepszeniami może okazać się prawdziwym hitem. Bardzo dziękujemy za kolejne dla nas cenne doświadczenie!

Żwirek KOT BURY bierze udział w Plebiscycie SFINKSY.

Produkt dostępny w sklepie pet&you. ZOBACZ.



Anna Księzopolska
Przygoda z Brytyjczykami zaczęła się jakieś 5 lat temu. Od tamtego czasu zaczęłam interesować się wszystkim co jest z nimi związane. Jeździłam na wystawy, poznawałam hodowców, czytałam książki o specyfice tej rasy. W końcu na jednej z wystaw dojrzałam kota marzenie - był to INDIGO z hodowli KOCIE IMPERIUM. Od razu wiedziałam z mężem, że musimy mieć po nim kociaka. Z przyczyn losowych nie było to takie proste. W między czasie w naszym życiu pojawił się wyjątkowy kot Frodo. Kot pełen miłości i oddania. Zapragnęliśmy by wokół nas było więcej tego kociego szczęścia. Pojawił się więc Fredi. Mały kochany głupol, który jest bardzo wrażliwy ale zarazem bardzo miziasty. Jednak wciąż czegoś nam brakowało. No tak...synusia po Indigo. I tak po wielkich oczekiwaniach (rujka, randka, poród, odchowanie w hodowli) wreszcie trafił do nas najpiękniejszy kociak na świecie - Lord Homer. I tak tworzymy sobie tą kocią rodzinkę. Przybywanie z nimi stało się moim motorem napędowym by zgłębiać wiedzę o kotach, poznawać ich zwyczaje i każdego dnia uczyć się czegoś nowego. Dało mi to też szanse poznania wielu innych szalonych kociarzy obsesyjnie zakochanych w swoich futrzastych przyjaciołach. Tak więc podsumowując jestem Ania z Poznania i tak przyznaje się - JESTEM KOCIOCHOLIKIEM. Co gorsza - świadomie nie chce się z tego wyleczyć!

Podobne artykuły