Życie z kotemRasyZachowanie

Sfinks okiem behawiorysty

Sfinksy to przedstawiciele jednej z tych ras, które budzą wiele emocji wśród miłośników kotów. Jedni uważają je za totalnie szkaradne, inni rozpływają się nad ich zamszową skórą i wyjątkowym wyglądem. Trzeba jednak pamiętać, że tym, co wyróżnia sfinksa na tle innych kocich ras, jest nie tylko niezwykły wygląd, ale przede wszystkim wyjątkowy charakter. 

Fot. Monika Małek

Skąd się wzięły sfinksy?

Na początek odrobina historii. Choć mogłoby się wydawać, że sfinksy to efekt sztucznych działań prowadzonych przez człowieka, to jednak fakty temu przeczą. Okazuje się bowiem, że brak okrywy włosowej to samoistna mutacja, do której dochodziło spontanicznie wielokrotnie na przestrzeni wieków. Co ciekawe nie dotyczy ona tylko kotów wywodzących się z rejonu Bliskiego Wschodu, skąd pochodzi przodek współczesnego kota domowego, czyli Felis silvestris lybica, ale zdarzała się także u kotowatych zamieszkujących m.in. Amerykę Południową a wizerunki bezwłosych kotów zachowały się wśród pozostałości starożytnych kultur tego obszaru.  

Faktem jest jednak, że większość współczesnych sfinksów pochodzi od domowej kotki o imieniu Prune, która w 1966 roku w Toronto urodziła w miocie dwa łyse kociaki (reszta maluchów miała normalne futerko). To właśnie ten miot dał początek rasie, która dziś zarejestrowana jest pod nazwą Sfinks kanadyjski. 

Prócz smukłych i zwinnych „kanadyjczyków” możemy wyróżnić też sfinksy dońskie. Jest to rasa młodsza, bowiem o ile plan hodowli sfinksów kanadyjskich rozpoczął się już w latach 70-tych XX wieku, o tyle sfinksy dońskie uznano za rasę dopiero w roku 2006, choć jej protoplasta przyszedł na świat w roku 1978 w mieście Rostów w Rosji. Sfinksy dońskie od kanadyjskich odróżnia nieco bardziej krępa budowa ciała, większa ilość zmarszczek oraz to, że przedstawiciele tej rasy mogą rodzić się ze szczątkowym owłosieniem, które tracą w trakcie pierwszego roku życia. 

Współcześnie sfinksy mocno zyskały na popularności dzięki swoim niezwykłym cechom charakteru oraz nietuzinkowym wyglądzie. Miłośnicy tej rasy twierdzą wręcz, że kto raz dotknie sfinksa, ten już nigdy nie będzie chciał mieć kota z klasycznym futrem. Niezależnie od tego czy bezwłose ciałko nas urzeknie czy nie należy pamiętać, że są to koty rasowe, a więc w ich posiadanie możemy wejść na dwa sposoby: albo kupując zwierzaka urodzonego w hodowli  podlegającej pod World Cat Congress (a więc zrzeszonej w jednej z czterech federacji: FIFe, TICA, WCF lub CFA) albo… z adopcji. Innej drogi nie ma. 

Fot. Monika Małek

Parę słów o charakterze i zachowaniu

O sfinksach można przeczytać wiele dobrego: że są towarzyskie i ciekawskie, mocno związane ze swoim człowiekiem, że łatwo się aklimatyzują w nowych miejscach, dobrze znoszą podróże, są energetyczne i źle tolerują samotność, stąd towarzystwo (np. w postaci drugiego sfinksa lub innego zwierzaka) jest dla nich wskazane. Oczywiście wszystkie wymienione powyżej cechy to nie tylko kwestii samej rasy, ale także odpowiedniej pracy socjalizacyjnej, którą w rozwój kociego maluch wkłada hodowca i o tym nie wolno zapominać. Sfinks urodzony w klatce i dorastający w złych warunkach będzie tak samo wycofany i niechętny do kontaktu jak kot złapany na działkach, który nigdy nie miał dobrych doświadczeń z ludźmi. Dlatego też po raz kolejny wracamy tu do kwestii wyboru odpowiedniej hodowli. Ja jednak chciałabym zwrócić uwagę na coś jeszcze – że cechy opisywane jako czysto pozytywne mogą okazać się także w pewnym sensie uciążliwe. Wszystko bowiem zależy od ich natężenia. 

Choć sama jestem opiekunką sfinksa dopiero od półtora roku, to jednak śmiem twierdzić, że zdążyłam dość dobrze poznać tę rasę. O łysym kocie śniłam bowiem przez blisko 30 lat i poświęciłam ten czas na dogłębne zbieranie informacji. I cóż się okazało? Że mój Gacek to egzemplarz wyjątkowo samodzielny, a przy tym bardzo wyrozumiały dla mnie i moich pozostałych kotów. Potrafi od czasu do czasu sam się pobawić, większą część nocy przesypia w swoim ulubionym posłaniu, miauczy i zagaduje najczęściej wtedy, gdy czegoś chce a swoje potrzeby potrafi dość jasno artykułować, z innymi zwierzakami chętnie pobiega ale generalnie się nie narzuca i dobrze znosi wszelkiego rodzaju odmowy. Ogólnie: złoty kot! Owszem, przyszedł do mnie z pewnymi problemami – głównie chodziło o syndrom głodu wynikający po części z jego wcześniejszych warunków bytowania, a po części z przewlekłej choroby jelit, które ze względu na stan zapalny nie przyswajały prawidłowo pokarmu. Ale po przepracowaniu tych problemów okazało się, że większość kłopotliwych zachowań znikła (m.in. skończyły się kradzieże ludzkiego jedzenia) a kot owszem, choć jest żywiołowy i wszędzie go pełno, to jednak zaakceptował panujące w domu zasady. 

Tymczasem w zanadrzu mam dziesiątki historii o sfinksach, które wymuszają na opiekunach ogromną ilość uwagi, znienacka skaczą ludziom na głowę czy plecy, chcą towarzyszyć dosłownie w KAŻDEJ czynności (można zapomnieć o jakiejkolwiek intymności choćby w łazience), wchodzą do garnków, włażą do pralki, wiszą na lampach (dosłownie!), rozpakowują zakupy zanim człowiek zdąży się obrócić, odmawiają samodzielnego spania a do tego wszystko głośno komentują przenikliwym miałko-skrzekiem. I, co najważniejsze, to wszystko jest w ich przypadku NORMALNE.   

Fot. Monika Małek

W tym miejscu przechodzimy więc do bardzo ważnego zagadnienia tzw. zachowań prawidłowych nieakceptowanych przez opiekuna. Co to takiego? To dowolne zachowanie, które nie posiada znamion zaburzenia behawioralnego (a więc nie odbiega od etogramowej normy), a jednocześnie przeszkadza ludziom, którzy dzielą z kotem dom. Co więc można w takiej sytuacji zrobić? Przede wszystkim należy ZROZUMIEĆ skąd takie zachowanie się bierze i co za nim stoi. U sfinksów jest to w dużej mierze efekt wieloletniej pracy hodowlanej, która była nastawiona na podtrzymywanie i rozwijanie takich a nie innych cech: zarówno w wyglądzie jak i w charakterze u kolejnych pokoleń.

Nie można zatem teraz oczekiwać, że będzie się miało w domu kota bez futra, ale z pominięciem jego cech osbowościowych, które we wzorzec charakterologiczny rasy są po prostu wpisane! Tak, sfinksy to żywioł! I albo się to kocha, albo najlepiej wybrać innego kociego towarzysza.

Oczywiście możliwe i wręcz wskazane jest budowanie w przypadku zachowań trudnych do zaakceptowania pewnych kompromisów. Można przekierowywać kocie zachowania, kanalizować je w odpowiedni sposób, wypracowywać rytuały i się do nich odwoływać. Nie można jednak zmodyfikować charakteru, zwłaszcza, gdy jest on zapisany w genach. 

Fot. Monika Małek

Kosmita w kociej skórze

Obserwując mojego prywatnego sfinksa na co dzień muszę przyznać, że jest to najbardziej niezwykły zwierzak, z jakim kiedykolwiek przyszło mi obcować. Bez wątpienia jest to kot, który doskonale wie czego chce i zawsze ma plan jak to osiągnąć. Istotniejsze jest jednak to, że zwykle do planu głównego są jeszcze dwa zastępcze i jeden awaryjny! Ten kot spędza życie na kombinowaniu! Jest skrajnie inteligentny, czasami aż w stopniu zagrażającym jemu samemu (czego doskonałym przykładem była podjęta przez niego próba rozmontowania siatki zabezpieczającej okno na trzecim piętrze!). Upilnowanie go to nie tylko wyścig z czasem, ale też z wybitnym umysłem działającym na najwyższych obrotach.

Do tego w swoich działaniach wydaje się być dosłownie nieustraszony. Coś się dzieje? Coś spadło? Rozległ się hałas? Większość kotów ucieknie – Gacek będzie pierwszy na posterunku, żeby sprawdzić co to takiego! Jego ciekawość powoduje, że wyczekuje każdego momentu by wydostać się na klatkę schodową, więc przy wchodzeniu do domu trzeba mieć oczy dookoła głowy, albo raczej kostek (na szczęście w razie czego biegnie w górę budynku, a nie w dół, ale nadal trzeba go łapać i oburzonego przynosić z powrotem). Do tego uwielbia gadać – nie tylko do mnie czy innych kotów, ale nawet sam do siebie. Gdy ma czas wieczornej głupawki i urządza sprinterskie wyścigi po domu, grucha sam do siebie, jakby chciał sobie w ten sposób dodać animuszu. Do tego wszystkiego muszę przyznać, że uważność nie jest jego mocną stroną: zdarza mu się z czegoś spaść, w coś przysolić głową, coś na siebie ściągnąć. Tak więc moje życie to wieczny zawał i pytanie „Co wydarzyło się tym razem?!”. Ale, co ciekawe, on zwykle z tych opresji wychodzi cało (co nie znaczy, że ja nie staję na głowie, by w domu nie tworzyć żadnych możliwych do przewidzenia zagrożeń i pułapek). 

Jednak najbardziej fascynują mnie w jego zachowaniu dwie rzeczy: po pierwsze Gacek używa tylnych łap z taką samą precyzją jak przednich i np. bada nimi nowe przedmioty, co jest absolutnie niesamowite. Po drugie zdarza mu się „patrzeć przez zamknięte powieki”. Oznacza to, że rozgląda się po pokoju nie otwierając oczu, co wiąże się z tym jak doskonałym słuchem dysponuje. I choć wiem na czym polega ten mechanizm, to jednak wrażenie jest zawsze dosłownie „nie z tej ziemi”. 

Gacek kocha rytuały i przykłada do nich wielką wagę. Jego miseczka ma stać zawsze w tym samym miejscu, a każdy wieczór musi kończyć się minimum 20 minutami przytulania pod kołdrą. Wtedy ten pięciokilogramowy potwór kładzie się na mnie i mruczy tak głośno, że nie słyszę własnych myśli. Przyciska się też do mnie całym ciałkiem, co jest absolutnie urocze… w zimie. Bo przypominam, że temperatura skóry sfinksów potrafi sięgać 42 stopni C, przez co w lecie jest to przyjemność niskiego rzędu. Ale z drugiej strony – jak tu odmówić kotu?

Z kolei w chłodne dni Gacek marznie. Jeśli więc temperatura w domu spada poniżej 22 stopni lub gdy wymyśli sobie, że chce wyjść na balkon a akurat jest chłodniej, obowiązkowo musi dostać odpowiednie ubranko. Bez tego łatwo by się przeziębił. Ze względu na wysokie zużycie energetyczne sfinksy są też kotami, które więcej jedzą – w ten sposób kompensują sobie kwestię utraty ciepła przez skórę. Z drugiej strony rasowo mają tendencje do problemów jelitowych (głównie do przewlekłych stanów zapalnych i zaburzeń wchłaniania) a sporo z nich cierpi na problemy alergiczne. Ze względu na mocno zredukowane rzęsy bywa też, że dochodzi u nich do zapalenia spojówek, które wymagają regularnego podleczania. Opiekun kota tej rasy niestety więc musi być w stałej gotowości i reagować w razie wystąpienia jakichkolwiek problemów. 

I jeszcze jedno na koniec. Skóra sfinksów jest „brudna”. A konkretnie pokryta tłuszczową wydzieliną zwaną sebum. Ta substancja o ciemnobrązowej barwie jest po części wcierana w ubranka – w przypadku tych kotów, które je noszą – oraz w legowiska i koce. Ale także w nasze ubrania, pościel, tapicerkę, drapaki a nawet ściany, kaloryfery czy parapety. Może i więc życie ze sfinksem oznacza mniej futra w mieszkaniu, ale za to powoduje, że nie rozstajemy się z wilgotną ścierką, a pościel szybko uczymy się kupować w ciemnych odcieniach. Ilość sebum jest po części związana z dietą (im lepsza jakościowo dieta, tym mniej wydzieliny tłuszczowej), można ją też ograniczać poprzez wykonywane co kilka tygodni kąpiele, tu jednak wiele zależy od tego, jak kot je znosi. Nie jest to obowiązkowy element pielęgnacji sfinksów, choć jeśli hodowca wprowadził u swojego kota taki zwyczaj, to może się okazać, że dobrze będzie go kontynuować. Częstotliwość kąpieli dobiera się też do stanu skóry i zawsze wykorzystuje się do tego celu odpowiednie, dedykowane kotom kosmetyki. 

Podsumowanie

Gacek w moim domu pojawił się w sposób nieplanowany i niespodziewany. Wpadł jak mała bomba i… odnalazł się w moment. Moje koty spojrzały na niego jak na kosmitę i tak już zostało – mam wrażenie, że do dziś dnia nie traktują go poważnie i nie uważają za kota. To raczej mały skrytobójca w kociej skórze, który, zawinięty w miękki kocyk, knuje swój plan przejęcia władzy nad światem. I niby wszystko idzie bardzo dobrze, a potem zasypia, i gdy się budzi całość trzeba zaczynać od nowa. Ja natomiast wiem, że to kot jedyny w swoim rodzaju – wyjątkowy sfinks wśród wyjątkowej rasy. I że warto było na niego czekać tak długo, bo to przyjaciel na dobre i złe, który wniósł do mojego świata więcej żywiołu i radości, niż byłam skłonna kiedykolwiek przypuszczać.



Behawiorystka Małgorzata Biegańska-Hendryk
technik weterynarii, dyplomowana behawiorystka zwierząt towarzyszących i zoodietetyczka kotów. Właścicielka marki kocibehawioryzm.pl, od lat pracująca nad poprawą relacji między kotami a ludźmi. Autorka książek i projektów edukacyjnych, twórczyni autorskiego kierunku studiów podyplomowych: "Behawiorystka zwierząt towarzyszących - koty". Prywatnie opiekunka 4 futer: Stefana, Buni, Kiwi i Opka.

Podobne artykuły