Lukrecja the travel cat czyli kot, który zwiedza świat
Jak podróżować z kotem, które kraje wspominają najlepiej i dlaczego na jeden wyjazd do Chorwacji przypada dziesięć spacerów nad ulubione jeziorko – opowiada opiekunka Lukrecji.
Najpierw była miłość do podróży czy do kotów?
Podróży. Gdy tylko mieliśmy i mamy choć chwilę wolnego czasu, zaraz zastanawiamy się, co z nim zrobić – podróżowanie przyszło nam dość naturalnie. Rodzice Adama mieszkają w Anglii, więc już nawet chcąc ich odwiedzić, musimy planować podróż – a przy okazji zawsze chętnie poszukujemy nowych miejsc, które możemy zobaczyć.
W przerwach między wyjazdami zajmowaliśmy się potrzebującymi mruczkami. Przez ponad rok byliśmy domem tymczasowym, mieliśmy w tym czasie ponad 20 różnych kotów. Karmiliśmy maleńkie koty butelką, wstawaliśmy do nich w nocy, leczyliśmy je. Byliśmy bardzo zżyci z każdym naszym tymczasowiczem, a przez to rozstania okazywały się często niezwykle trudne. Zdarzyło się też, że kociak wydany przez nas do domu stałego zaginął, bo opiekunowie, wbrew ustaleniom, wypuszczali go z domu i pozwalali wałęsać się po okolicy bez nadzoru. Takie przeżycia sprawiły, że ostatecznie zdecydowaliśmy się sprawować opiekę już tylko nad własnym kotem.
Jak przygotowywaliście się do wyboru własnego kota?
Po naszej podróży poślubnej postanowiliśmy, że czas na stałego członka rodziny. Zależało nam na tym, aby kot mógł z nami podróżować, aby pozwalał na to jego stan zdrowia, temperament, socjalizacja. Dlatego ostatecznie zdecydowaliśmy się na zakup kotki z hodowli.
Mając możliwość wyboru kota rasowego, zależało mi na tym, aby był to kot długowłosy, co zawęziło nieco obszar poszukiwań. Nie wyobrażałam sobie podróżowania np. ze sfinksem, którego delikatna skóra wymaga opieki, m.in. smarowania kremem z filtrem czy ubierania w razie chłodu.
Nasza kotka pokonuje z nami również trasy na piechotę. Jest w stanie przemaszerować na szelkach i smyczy dystans ok. 5 km – dłuższe odcinki spędza już w transporterze, który niesiemy. Oczywiście nakłonienie kota, by szedł dokładnie tam, gdzie chcemy, jest nie lada wyzwaniem! Należy też brać pod uwagę fakt, że zwierzę potrzebuje raz na jakiś czas zatrzymać się, powęszyć, odpocząć. Dla mnie to zawsze świetna wymówka, aby zwolnić nieco tempo – przecież Lukrecja potrzebuje przystanku! (śmiech)
No właśnie – jak przygotowaliście Lukrecję do tego, aby móc razem zwiedzać świat?
Mogłabym teraz opowiedzieć chwytliwą historyjkę o tym, że opracowałam nowatorską technikę szkolenia kota!
Prawda jest jednak taka, że podróżując z tak niezależnym zwierzęciem, musimy iść na ustępstwa i niejednokrotnie dostosowywać się do jego humorów.
Podstawowe umiejętności, nad którymi pracowaliśmy i pracujemy nadal, to chodzenie na smyczy i przywołanie – uczenie ich przebiega dokładnie tak, jak w przypadku psów, choć zwykle jest bardziej czasochłonne i nieco bardziej mozolne. Lukrecja potrafi również takie sztuczki, jak siadanie, proszenie czy podawanie łapki – które przydają się podczas robienia zdjęć. Jedna mimo wielu ćwiczeń w domu, w terenie Lukrecja często ignoruje nasze prośby, zajmując się np. obserwowaniem ciekawego ptaszka. Czasem najlepsze zdjęcia powstają więc zupełnie spontanicznie!
Wydawać by się mogło, że częste zmiany miejsc nie są dla kota „naturalne”. Czy podróżując z Lukrecją natrafiliście na jakieś trudności?
Jakiś czas temu, podczas naszej wycieczki do Włoch zauważyliśmy, że Lukrecja stała się bardziej nerwowa. Kilkukrotnie wystraszyła się hałasu z oddali, co wcześniej jej się nie zdarzało. Potraktowaliśmy te zmiany w jej zachowaniu poważnie i natychmiast po powrocie do Polski zaczęliśmy gruntownie badać jej stan zdrowia. Po czterech miesiącach współpracy z weterynarzami udało się poprawnie zdiagnozować niedoczynność tarczycy i dobrać Lukrecji idealną dawkę leków. Od tego czasu wszystkie jej trudności zniknęły – nie ma problemu z lękliwością, wszędzie czuje się jak u siebie, a gdy przez dłuższą chwilę nigdzie się wyjeżdżamy, bez przerwy domaga się spacerów!
Czyli Wasza codzienność to również obowiązkowy spacer z kotem?
Mamy ogród, z którego Lukrecja chętnie korzysta, ale przynajmniej raz w tygodniu wycieczka w ciekawe miejsce na dłuższy spacer to punkt obowiązkowy.
Kot przyzwyczajony do pokonywania kilkukilometrowych tras jest prawdziwym wulkanem energii. Jeśli ta energia nie zostanie spożytkowana, słodka kotka staje się nie do zniesienia!
Potrafi głośno domagać się wyjścia na spacer, a jeśli ją ignorujemy, zaczyna zwracać na siebie uwagę np. zrzucając rzeczy leżące na biurku czy bawiąc się wiszącym obok kablem. To jasny sygnał, że chce wybrać się nad swoje ulubione jeziorko, gdzie są jej ukochane słupki, na które skacze. Tak więc by wyjechać w jedną większą podróż, którą widzicie na naszych mediach społecznościowych, my musimy obejrzeć ten sam staw, z tego samego miejsc – chyba ze sto razy. (śmiech). Lukrecja zdecydowanie połknęła podróżniczego bakcyla!
W jaki sposób dobieracie akcesoria, z których Lukrecja korzysta w podróży?
Cały czas testujemy i sprawdzamy nowe produkty. Niektóre okazują się hitami, bez których nie wyobrażamy już sobie życia, inne natomiast to kompletne buble. Najważniejszym elementem kociego bagażu jest oczywiście jedzenie. Zawsze wozimy ze sobą zapas puszek, szczególnie że Lukrecja je obecnie tylko mokrą karmę z kangurem, którą trudno byłoby zdobyć np. będąc za granicą. Sprawdziliśmy również niejeden model szelek – te, których używamy aktualnie, są uszyte na wymiar. Zależało nam na tym, aby szelki gwarantowały zarówno wygodę, jak i bezpieczeństwo, nieodzowne elementy udanych wyjazdów.
Ważnym akcesorium jest również kuweta. Oraz łopatka do żwirku – my notorycznie o niej zapominamy, przez co mamy już chyba cztery łopatki, kupowane w różnych krajach świata.
A jak sprawa ma się z hotelami? Jak właściciele miejsc, w których się zatrzymujecie, patrzą na podróżującą kotkę?
Często spotykamy się z lekkim zdziwieniem lub upewnianiem się, czy na pewno mamy na myśli KOTA. Jednak nieprzyjemnych sytuacji, w których ktoś odmówił nam noclegu lub odwołał rezerwację, mieliśmy bardzo mało. Warto zawsze dopytać hotel o możliwość noclegu ze zwierzęciem – najlepiej drogą mailową, aby zgodę mieć potwierdzoną pisemnie. Często zdarza nam się rezerwować noclegi na ostatnią chwilę – jesteśmy w trasie, spontanicznie podejmujemy decyzję o zatrzymaniu się w danym miejscu i wtedy szybko poszukujemy hotelu. Najtrudniej jest, gdy dostęp do Internetu okazuje się być mocno ograniczony, co zdarzyło nam się m.in. w Macedonii czy Albanii. Ale ostatecznie zawsze udawało nam się znaleźć jakieś przyjazne zwierzakom miejsce.
Zwiedzacie również wiele bardzo turystycznych destynacji…
Lukrecja przeszła już wiele parków narodowych, była w lodziarni czy angielskim pubie. Za granicą zwierzaki w większości miejsc są naprawdę mile widziane. Natomiast z przykrością obserwujemy, że Polska jest krajem wyjątkowo mało przyjaznym dla osób, które chcą podróżować z pupilem. Na każdym kroku spotyka się zakazy wprowadzania psów, które automatycznie przenosi się również na koty. Zamiast edukować, wymagać od opiekunów zwierząt kontrolowania ich i trzymania na smyczy, po prostu zabrania im się wstępu, argumentując to troską o ochronę środowiska. Tymczasem w tych samych, chronionych miejscach, na każdym kroku widzi się śmieci – puszki, butelki, brudne chusteczki, zużyte pieluchy. Największymi szkodnikami są ludzie, nie koty czy psy.
Oczywiście, psy biegające bez kontroli, to również nasza zmora – podróżując z kotem trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo zagrożenia mogą pojawić się wszędzie. Ale nakładanie kolejnych ograniczeń i zakazów wstępu nie jest dobrym rozwiązaniem.
Czy wybierając miejsca, które odwiedzicie, bierzecie pod uwagę preferencje Lukrecji?
Oczywiście! Większość Europy zwiedziliśmy jeszcze zanim nasza kotka się urodziła. Teraz planując wspólne wypady, przypominamy sobie miejsca i trasy, które chcemy odwiedzić ponownie i wybieramy te, o których wiemy, że spodobają się Lukrecji. Jeśli mamy w planach chodzenie po mieście, pobyt organizujemy w ten sposób, aby przez pierwszych kilka dni krążyć wspólnie po parkach narodowych, a dopiero, gdy kotka jest na tyle zmęczona, że chętnie i spokojnie zostaje w hotelu, możemy planować miejskie zwiedzanie bez niej.
Macie jakiś ulubiony kraj, do którego chętnie wracacie?
Chyba najlepiej podróżuje nam się po Włoszech. Włosi uwielbiają zwierzęta, towarzyszą im one na każdym kroku i wszędzie są mile widziane. A jednocześnie ludzie podchodzą do nich bardzo subtelnie, nigdy nie próbują głaskać bez pytania, szanują kocią przestrzeń osobistą, sympatycznie zagadują z daleka. Bardzo to doceniam, bo jednak kot na szlaku wciąż jest sensacją i często budzi duże zainteresowanie. A jeśli mamy do przejścia np. czterogodzinną trasę, na której co kilka minut ktoś nas zatrzymuje, chce głaskać Lukrecję i robić jej zdjęcia, to trasa ta potrafi naprawdę bardzo się wydłużyć i zmęczyć nas wszystkich.
Skąd pomysł na koci profil w mediach społecznościowych?
Zaczęło się po prostu od pokazywania zdjęć z naszych podróży na Facebooku i Instagramie. Szybko okazało się, że to właśnie zdjęcia Lukrecji budzą największe zainteresowanie i najwięcej emocji. Kiedy zapytaliśmy obserwujących nas ludzi, czy to właśnie na niej powinniśmy się skupić, niemal wszyscy odpowiedzieli twierdząco. Cóż, pozostało nam się pogodzić z tym, że Lukrecja jest dużo ciekawsza niż zwykłe „widoczki” z wyjazdów!
Gdybyście mieli doradzić jedną rzecz osobie, która chce zacząć podróżowanie z kotem – na co zwrócilibyście szczególną uwagę?
Najważniejsze zawsze jest dobre samopoczucie zwierzęcia! Wiem, że instagramowe zdjęcia pięknych kotów zwiedzających świat są kuszące, ale jeśli Twój zwierzak na wyjeździe okaże się absolutnie przerażony, nie będzie jadł ani się załatwiał, a cały pobyt w hotelu spędzi schowany pod łóżkiem – to widocznie podróżowanie nie jest dla niego. Podróżujące koty są najczęściej przyzwyczajane do takich przygód od małego – kilkuletni zwierzak, który całe dotychczasowe życie spędził w domu, raczej nie będzie czerpał radości z takich drastycznych zmian. A przecież najważniejsze jest, aby to była dla wszystkich prawdziwa frajda!
Lukrecja the travel cat
O autorze: Lukrecja – 3 letnia kotka rasy Maine Coon podróżująca po Europie. Zawsze na smyczy!